Zobacz Instrumenty dęte w sklepie Muzyczny.pl
Zobacz Instrumenty klawiszowe w sklepie Muzyczny.pl
Zobacz Instrumenty perkusyjne w sklepie Muzyczny.pl
Załoga Bethel– dwie wydane płyty, setki koncertów włącznie z dużą sceną festiwalu Woodstock, a przede wszystkim własna, niepowtarzalna publika. Kilka dni temu obchodzili swoje ósme urodziny, w tym trzecie ze mną w szeregach. Okazjonalny koncert wypełnił po brzegi wrocławski klub Alibi. Jak doszli do tego bez wsparcia globalnych mediów i udziału w komercyjnych programach typu talent show?
Czasem zastanawiam się, co tak naprawdę jest miarą sukcesu w branży muzycznej. Czy jest to ilość koncertów w roku, czy może stawka za plener na dniach miast? Czy liczy się ilość sprzedanych płyt, czy częstotliwość puszczania utworów w radiach o zasięgu krajowym? Wnioski mam różne i są raczej zbyt zmienne, aby dzielić się z nimi publicznie, jednak ilekroć gram koncerty z Bethel, cały mój światopogląd zostaje przewartościowany.
Jestem gorącym zwolennikiem teorii, że muzykę gra się z ludźmi i przede wszystkim dla ludzi. Tym istotniejsza jest dla mnie rola fanów i publiczności w tworzeniu i wykonywaniu muzyki. Wierzę, że wartości i treści, jakie chce przekazać dany artysta, są ważniejsze niż cokolwiek innego. To wyznawana idea zjednuje (lub odstrasza) ludzi. Nie artykulacja, technika i wszelkie inne aspekty wykonawcze.
Artysta, bazujący swoją twórczość na stabilnym, nienaruszalnym fundamencie ma szansę dosłownie łączyć pokolenia. Wystarczy spojrzeć chociażby na zespół Kult lub Hey. Co łączy ich filozofię z działaniami Bethel?
WŁASNA PUBLIKA
Uważam, że ludzie którzy przychodzą na mój koncert to największy dar od Boga. Tym bardziej, jeśli nie jest to publika przypadkowa.
Kiedy zrobiło się głośno o Kamilu Bednarku, na nasze koncerty zaczęły przychodzić tysiące ludzi. Do dziś jestem wdzięczny za każdą osobę, która w tamtym okresie odwiedziła nas w trasie. Mimo to, ciężko zakładać, że każda z nich była zorientowana wyłącznie na naszą muzykę. Ludzie podążają za trendami – to fakt. Jeśli jesteś w stanie zbudować, nawet niewielką grupę ludzi, która przyjdzie na koncert kilka razy w roku bez względu na okoliczności to mowa już własnej publice.
To wyjątkowi ludzie, którzy przyjadą na Twój urodzinowy koncert z najdalszych okolic Polski, a nawet i dalej. To oni pomogą Ci promować koncert, kiedy odwiedzisz ich rejony. To oni kupią płytę na premierowym koncercie. To oni przyprowadzą swoich znajomych. To dla nich grasz, inspirujesz i się nie poddajesz.
Problem w tym, że takiej publiki nie buduje się jednym wystąpieniem w taniej, telewizyjnej produkcji. Do tego potrzeba czasu, a przede wszystkim…
CIĘŻKA PRACA
Dziś patrząc na sukces Bethel ławo pomyśleć, że cała historia był wyłącznie kwestią szczęścia. Nikt nie patrzy na setki koncertów granych za darmo śpiąc po samochodach lub na podłodze w klubie; pierwszą płytę, na której nagranie odkładało się latami. Chociaż do Bethel dołączyłem, gdy ich pozycja na rynku była już dobrze ustabilizowana, dobrze pamiętam początki chociażby StarGuardMuffin, czyli zespołu w którym grałem m.in. z Kamilem Bednarkiem. Jeździliśmy na koncerty starym, wypożyczonym Lublinem, bez ogrzewania. Połowę paki zabierała butla gazowa. Jeden z nas musiał siedzieć na taborecie obok niej, bo nie było dość miejsca. Dziś wspominam te czasy z sentymentem, jednak wiem, że tak naprawdę były bardzo ciężkie. Wszyscy trwaliśmy w zawieszeniu – ponad wszystko kochaliśmy to co robimy, jednak nie wiedzieliśmy na ile jest to przyszłościowe. Jedynym co konsekwentnie trzymało nas w działaniu była nasza pasja i radość z grania dla ludzi.
Uważam, że jest to kluczowy etap w życiu każdego artysty. To pewnego rodzaju sprawdzian, który dowodzi, jak wiele jesteś w stanie zrobić dla realizacji swoich marzeń. Jeśli go przetrwasz to gratuluję – być może nie wiesz jeszcze jak, ale urzeczywistnisz swoje plany i cele. A może już to się stało? Bez względu na to, czy jesteś na scenie od kilkudziesięciu lat, czy jeszcze nie zagrałeś pierwszego koncertu – podziel się z nami swoją historią.
↑ Do góry